„Tomb Raider” to gra, której początków zapewne masa dzisiejszych graczy już nie pamięta. Pierwsza część pojawiła się osiemnaście lat temu. Od tego czasu seria miała swoje wzloty i upadki, podczas których parę razy była „resetowana” i „rewitalizowana”.
„Tomb Raider” z 2013 to w sumie trzecia próba wprowadzenia dużych zmian w rozgrywce i zarazem drugi reboot serii. Tytuł sugeruje, że tym razem mamy się spodziewać zupełnie odmienionej gry. No i to się zgadza.
Nowa gra to zdecydowanie mniej skakania i szukania a zdecydowanie więcej walki i skradania. Przede wszystkim jednak rzuca się w oczy mroczny klimat. No i pisząc „mroczny klimat” nie mam na myśli niesławnego „Angel of Darkness”, gdzie sprowadzał się on do tego, że była noc. Tutaj jest krew, pot, błoto i łzy. Ale o tym zaraz.
Odtwórczość
Pierwsza rzecz, którą musicie wiedzieć o nowym „Tomb Raiderze” to to, że nie należy się po nim spodziewać żadnych rewolucyjnych aspektów rozgrywki. To po prostu misz-masz różnych pomysłów.
Najwięcej gra czerpie od „Uncharted”, co jest o tyle ciekawe, że „Uncharted” czerpał dużo od „Tomb Raidera”. Historia zatoczyła koło i wyszło na to, że Naughty Dogs pokazało Square Enix jak naprawić serię. Zabawne.
Dodajcie do tego szczyptę „Assassin’s Creed” i trochę „Heavy Rain”, a otrzymacie przepis na nowe przygody Lary.
Klimat
O ile jednak Uncharted poszło w kierunku beztroskiego klimatu przygody rodem z „Indiany Jonesa”, to „Tomb Raider” postawił na bardzo mroczny, dorosły klimat. Wyszło to niemal idealnie – jest brudno, krwawo, intensywnie.

Dlaczego „niemal”? Bo momentami rzeczywistość jest nieco papierowa w sposób, którego mechanika nie wymaga. Podam Wam przykład: zaraz na początku Lara spada na wystający drut, który przebija jej bok. Po chwili wyciąga go i zwijając się z bólu idzie dalej. Pięć minut później wspina się i skacze po jaskini. Są takie momenty, w którym cały mroczny klimat nagle jest zastępowany przez klimat „Ej, bez przesady”.
Jest jeszcze jedna kwestia: pamiętacie „Casino Royale” z Jamesem Bondem? Zwiastuny tego filmu zapowiadały, że poznamy początki agenta a potem okazało się, że twórcy sprowadzili to do pięciominutowej sceny przed napisami.
Tu jest podobnie, to znaczy: zwiastuny zapowiadały grę mocno survivalową, tymczasem faktyczny survival (rozpalanie ogniska, szukanie jedzenia, zdobywanie łuku) zajmuje tu może kwadrans. Potem Lara przestaje być głodna i zajmuje się głównie mordowaniem, co sprawia jej dużą łatwość jak na amatorkę.
Nie mówię, że to źle. Przeciwnie, fragment survivalowy nie był najciekawszy, więc być może gra byłaby słabsza, gdyby go poszerzono. Po prostu nie spodziewajcie się „Don’t Starve” w wersji 3D.
Gameplay
Jeżeli cokolwiek w tej grze faktycznie momentami przeszkadza, to jest to jej liniowość. Zwłaszcza na początku zdecydowanie za dużo jest motywów a’la „Beyond”, gdzie de facto oglądamy interaktywny film.
Mam też wrażenie, że twórcy nie bardzo wiedzieli, czy chcą zrobić zamknięte plansze czy otwarty świat. Wyszło dziwnie, bo w zasadzie cały czas poruszamy się wytyczoną ścieżką, ale możemy cofnąć się na wybrane jej fragmenty i pozwiedzać.
Nie jestem antyfanem liniowości w grach, ale tutaj momentami jest nieco zbyt sztywno. Pojawia się też kwestia wymuszania pewnych zachowań, tzn. konstrukcja otoczenia bardzo wyraźnie sugeruje nam, kiedy mamy się skradać a kiedy walczyć. No i jeden drobny szczegół: Lara przyjmuje pozycję bojową (tzn. zaczyna się skradać i chować za osłonami) jak tylko w okolicy są przeciwnicy. Cały klimat zagrożenia mija, bo gra uczy nas zasady: bohaterka chodzi wyprostowana = nic nam nie grozi.
A w sumie?
Wyżej miałem parę uwag do tej gry, ale żadna z nich nie zmienia faktu: to cudowny misz-masz znanych rozwiązań podlany klimatycznym sosem, nad którym siedziałem dziś do 4:00 rano. To jest już ten etap, że gra jest tak świetna, że nawet najdrobniejsze wady się wyróżniają. Ale nie przeszkadzają w czerpaniu przyjemności z zabawy.
Nową Larę warto poznać również dlatego, że wreszcie nie jest papierową heroiną, tylko postacią z krwi i kości. W ogóle ciekawa sprawa, fajnie obserwować jak bohaterka ze stereotypu laski z ogromnym biustem w latach 90 przerodziła się w silną, kobiecą postać.
Zdecydowanie w nowego „Tomb Raidera” warto zagrać.
Informacje na temat moich nowych pomysłów i projektów. Bez spamu.